Cześć, mam 18 lat i od około 12 roku życia, kiedy to zauważyłem u siebie taki cypek regularnie łysieję. Obecnie mam na głowie taką trójkątną linię włosów i łysy, drobny łysy placek z na czubku głowy, ale nigdy się tym nie przejmowałem, bo zawsze to wszystko zakrywało się gęstą fryzurą. Jednak po jednej z takich fikuśnych fryzur pojawiło się zaczerwienienie, swędzenie i coś w stylu łuszczącej się skóry, więc ściąłem się na krótko i ratowałem tyle włosów ile się da. Po jakimś pierwszym miesiącu prawdziwego dbania o włosy na pewno są mocniejsze i gęstsze, ale zauważyłem też, że wyrastają nowe w miejscu, w którym wypadały - póki co są rzadkie, ale jednak zauważyłem, że jest ich więcej i nawet przesuwając ręką po głowie mogę wyczuć trochę króciutkich włosków w miejscach, gdzie były one już przeze mnie skazywane na straty.
Nie brałem pod uwagę żadnych problemów, bo mój ojciec ma identyczne hmm, zakola (nie takie zwykłe, tylko coś w stylu litery "V"), ale teraz myślę, że być może to wcale nie genetyka spowodowała, że w wieku 12 lat zauważyłem pierwsze wypadanie włosów? Dodam, że borykam się z kilkoma dużymi obecnie problemami natury psychicznej, której delikatne objawy pojawiały się już właśnie w tamtym wieku (jednak nie powodowały one jakiegoś ciężkiego stresu), może to też było jakimś czynnikiem? Warto wykonywać badania, czy pojawienie się tych zakoli jednoznacznie wskazuje na to, że to jednak geny?
